Strona www stworzona przez SPECTRUM MARKETING | 2023 | Wszystkie prawa zastrzeżone.
Jesper Juul
Słowa tego duńskiego pedagoga i terapeuty rodzinnego mogą wydawać się kontrowersyjne, mogą budzić zdziwienie, zaskoczenie można też się z nimi nie zgodzić. Warto jednak się nad nimi zastanowić by dobrze wykorzystać czas, który uznamy za ten w którym wychowujemy nasze dzieci. Wiele jest teorii wychowawczych, wskazówek, poradników z których możemy czerpać ale i się pogubić. Jedno jest pewne cokolwiek robimy, jakiekolwiek podejmujemy decyzje myślimy o naszych dzieciach. Zastanawiamy się co zrobić aby było dobrze, chcemy aby nasze dzieci były szczęśliwe.
Myślę że każdy rodzic wie, że wychowaniu towarzyszy zarówno wiele pięknych jak i trudnych chwil. Nie zawsze jest łatwo, nie zawsze przyjemnie, czasem czujemy bezradność w obliczu sytuacji które przynosi życie. I choć nie zawsze jest tak jakbyśmy sobie życzyli , choć czasem czujemy się zagubieni a nawet sfrustrowani w obliczu trudności, jedno możemy zrobić na pewno: budować relacje z naszymi dziećmi kiedy są małe, towarzyszyć im kiedy wzrastają i oprzeć się na zbudowanej relacji kiedy wchodzą w okres nastoletni.
Kiedy to się zaczyna? Tego nie wie nikt. Podobno dzieci są jak kwiaty, każde kwitnie w swoim czasie. Pozostając w relacji z dzieckiem zauważymy ten moment bez trudu. Moment w którym nasze dziecko zacznie samo podejmować decyzje, podważać oczywiste i bezdyskusyjne dotąd prawdy. To taki czas, kiedy rówieśniczy staja się ważni, a ich słowa ważniejsze od słów rodziców. Czas łamania ważny dotąd norm i zasad, przesuwania przestrzeganych wcześniej granic. Wypowiadania własnego zdania choć nikt o nie pytał. Jeżeli nawet chcielibyśmy tego nie zauważyć z całą pewności poczujemy, nasze emocje podpowiedzą nam że to ten czas, czas kiedy powoli kończy się wychowanie, a zaczyna droga naszych dzieci ku dorosłości. Każde z naszych dzieci przechodzi swoją drogę, wyjątkową dedykowana tylko tej jednej osobie. Drogę która pełna jest nowych wyzwań, doświadczeń ale i trudności.
Ważne jak my rodzice patrzymy na nasze dziecko oraz ścieżkę po której idzie. Jeżeli widzimy na niej tylko niebezpieczeństwa możemy ograniczyć naturalny rozwój dziecka lub napotkać opór i bunt, którego siła będzie tym większa im większy nasz lęk i kontrola. Jeżeli wydaje nam się, że nasze dziecko może samodzielnie i beztrosko kroczyć po drodze ku dorosłości, potrafi podejmować decyzje i ponosić ich konsekwencje, możemy przedwcześnie opuścić je i nie zauważyć, że jesteśmy jeszcze potrzebni.
Co zatem zrobić? BYĆ. Być autentycznie i nienachalnie zaangażowanym. Być wystarczającym nie idealnym, nie wyidealizowanym rodzicem. Ryzyko bycia idealnym rodzicem polega na tym, że możemy skupić się na budowaniu własnej idealności, a nie autentycznej obecności. Warto oprzeć się na tym co już jest, na relacji którą mamy, którą zbudowaliśmy z naszymi dziećmi. Zastanawiać się czego potrzebuje moje dziecko? Czasem to będzie wolność, a czasem potrzeba naszej bliskości. Bądźmy autentycznie zaciekawieni światem naszych dorastających dzieci w granicach, które one nam wyznaczą. Musimy też być „pojemni” umieć pomieścić to czego nie potrafi pomieścić dorastający człowiek. Mam na myśli ilość emocji przeżywanych i wyrażanych przez nastolatka. Przede wszystkim jednak nie pozostawajmy sami z wątpliwościami, lękami, niepokojami które nam towarzyszą. Czasem może nam się wydawać, że inni nie mają trudności, wszystko układa się gładko i to blokuje nas przed szukaniem wsparcia. Czasem rozmowa z koleżanką lub kolegą może okazać się wentylem który pozwoli nam złapać dystans i nie zwariować w tym szalonym czasie wchodzenia w dorosłość naszych dzieci.
Agnieszka Kujawa - Holiczko